Może pamiętacie, że jakiś czas temu recenzowałam powieść „Szczęście od jutra” Anny Balińskiej. Dzisiaj natomiast zapraszam Was do przeczytania wywiadu z tą autorką – niezwykle sympatyczną, zakochaną w swoim rodzinnym mieście osobą.
1. Jak długo nosiła się Pani z zamiarem wydania książki? Ile czasu minęło od dnia jej napisania do dnia jej wydania?
Z napisaniem pierwszej książki było dość spontanicznie. Którejś zimy, dokładnie 6. grudnia utknęłam w domu. To był piątek. Powinnam była jechać na uczelnię, ponieważ wtedy jeszcze studiowałam Mediacje Rodzinne na Uniwersytecie Warmińsko – Mazurskim, ale śnieżyca uniemożliwiła mi dojazd. Zaparzyłam ulubioną herbatę miodowo – waniliową i dałam się ponieść myślom, które rodziły się w mojej głowie od dawna. Jednak trudniej było mi podzielić się swoimi książkami z innymi. Byłam pewna, że nikt nie zechce ich przeczytać. Dopiero przyjaciel nakłonił mnie do wysłania wszystkich trzech powieści do wydawnictw. I tak w 2016 r. zadebiutowałam na rynku wydawniczym powieścią „Pod pelargoniowym balkonem”.
2. Jak wybrała Pani wydawnictwo, z którym podpisała Pani umowę? Dlaczego akurat to, a nie inne?
W tajemnicy przed światem wysłałam swoje trzy powieści do wielu wydawnictw. Po pewnym czasie odezwało się Wydawnictwo Białe Pióro i kilka innych. Do tej pory otrzymuję propozycje od wydawców. Jednak jestem wierna pani Agnieszce Kazale, która niczym anioł stróż prowadziła mnie przez wszystkie procesy wydawnicze.
3. Czy ktoś z Pani otoczenia był inspiracją do stworzenia postaci Hani w „Szczęściu od jutra”?
Hanna to postać złożona z kilku kobiet. To kobiety mi bliskie, kobiety, które obserwowałam na ulicy, w pociągu, w pracy i to trochę ja. Jesteśmy różne i dlatego Hanna ma tak bogatą osobowość. Niemniej jednak pragnęłam, by z tą postacią mogły zidentyfikować się kobiety w każdym wieku, z każdym wykształceniem czy statusem majątkowym. Często kierujemy się stereotypami. Na ulicy spotykamy młodą, wysoką brunetkę w sukience i czerwonych szpilkach. Myślimy: Tej to się powodzi. Pewnie nie ma żadnych zmartwień. Jednak bardzo się mylimy.
4. Co Panią skłoniło do tak opisania tak drastycznej zmiany w zachowaniu Adama w „Szczęściu od jutra”?
Adam to mężczyzna opiekuńczy, a zarazem walczący o swoje. Chciałabym, aby na ziemi było więcej ludzi z takim podejściem do życia jak on. A poza tym wszystkim, miłość, ta prawdziwa, odmienia. Wiem to, bo kiedy spojrzę wstecz, widzę zupełnie inną siebie. Dziś kiedy mam u boku prawdziwą miłość i od ośmiu lat jesteśmy razem, a w październiku narodził nam się synek – jeszcze większa, wspanialsza miłość – jestem kompletnie inna. Tak samo i Adam. Kiedy poznał Hannę, zmienił się na lepsze.
5. Dlaczego tak bardzo kocha Pani swoje rodzinne miasto? Co by Pani powiedziała osobom, które chciałyby się do Iławy wybrać na weekend? Co zobaczyć, gdzie pójść?
Jestem rodowitą Iławianką. Widzę, jak to miasto zmienia się, ewoluuje, pięknieje. Mamy zabytkowy gotycki kościół, jezioro Jeziorak i wiele innych, wspaniałych miejsc. Planuję kontynuację „Pelargoniowego balkonu” w tym samym miejscu i klimacie. Jednak kiedy do tego dojdzie… Zapewne gdy będę na emeryturze, bo na razie cały mój czas wypełnia synek i nie wyobrażam sobie spełniać marzeń, wydawać książek jego kosztem.
6. W czasach tylu unowocześnień, czy preferuje Pani papierowe książki? A może właśnie jest Pani „córką techniki” i woli czytnik i e-booki?
Papier. Papier można dotknąć, poczuć, odłożyć na półkę z zaznaczoną zakładką. Kocham papier.
7. Do jakiego kraju najbardziej chciałaby Pani pojechać? Który najbardziej by Panią zainspirował pisarsko?
Jestem lokalną patriotką. Liczy się tylko Polska. Marzę, aby zjechać ją wzdłuż i wszerz i to inspiruje mnie do pisania – nasze piękne, rodzime krajobrazy. Kiedy tylko możemy, wsiadamy z mężem do auta i jedziemy poznawać nowe miejsca. Czasem są to zakątki niedaleko Iławy, ale wystarczy zatrzymać się tam na chwilę, aby poczuć prawdziwe piękno. Tak odkryłam m.in. Matyty, które opisałam w „Pod pelargoniowym balkonem”.
8. Jakie są Pani największe pasje?
Pisanie, a od niedawna moją największą pasją jest macierzyństwo. Pochłania mnie doszczętnie. Pani Agnieszka Kazała z Wydawnictwa Białe Pióro napisała do mnie kiedyś w E-Mailu „Nie ma nic piękniejszego, jak zapach własnej książki”. Zgadzam się w 100% i dodaję: „Nie ma nic piękniejszego, jak uśmiech własnego dziecka i zapach własnej książki”.
9. Lubi Pani sport? Jeśli tak, to jaki? Piłka nożna, tenis, siatkówka, a może coś mniej inwazyjnego – rower?
Jeśli sport to wyłącznie piłka ręczna. Mój mąż jest trenerem II ligi i staram się go wspierać w tym, co robi. Chodzę na mecze, oglądam jego poczynania, a co więcej, zanim zostałam mamą, brałam również w organizacji tych przedsięwzięć. Jesteśmy małżeństwem, które się wspiera. On jeździ ze mną na spotkania autorskie, a ja na jego mecze.
10. Jaki ma Pani plany na kolejne powieści? Uchyli Pani rąbka tajemnicy co do fabuły?
Jeśli wydam kolejną powieść, to będzie to „Pelargoniowy balkon”, lecz bardziej pod kątem życia Baśki, którą niektórzy pokochali bardziej niż Alicję. Kiedyś przeczytałam w jednej z recenzji, że fajnie by było, gdyby w książce pojawiło się więcej scen z szaloną Barbarą. Kocham „Pelargoniowy balkon” i kocham Baśkę, więc z przyjemnością połączę obie miłości.
11. Czy zgadza się Pani z moim stwierdzeniem, że pisanie działa uzależniająco i jeżeli już ktoś raz zacznie, to nie może przestać i pragnie pisać i wydawać kolejne powieści?
Tak. Potrafiłam zarwać noce, aby dokończyć rozdział, który rozpoczęłam. Pisanie to lek na smutne i szare dni. Pisanie to możliwość życia w innym, wymyślonym przez siebie, a przez to lepszym świecie.
12. Czy ma Pani jakieś rady dla osób, które chcą pisać, ale brakuje im odwagi? Albo dla tych, którzy mają talent, ale został on stłamszony na przykład przez nauczycieli w szkole i teraz chcą go z powrotem w sobie odnaleźć?
Akurat ja nigdy nie usłyszałam, że brakuje mi talentu. Wręcz przeciwnie. W liceum polonistka powiedziała: jeszcze kiedyś stanę w kolejce po twoją książkę, więc ciężko mi zrozumieć osobę, która lubi pisać, ale jest tłamszona. Jednak nie można się poddawać. Trzeba wierzyć we własne możliwości.