Zapraszam do przeczytania wywiadu z Laurą Adori, autorką książek „Przebudzenie Lukrecji” i „Owoce Lukrecji”.

 

1. Jest Pani prekursorką gatunku literackiego Romans Kulinarny. Jak się Pani z tym czuje? Sama Pani wymyśliła, żeby nazwać tak książki o Lukrecji, czy pomysł poddało wydawnictwo?

Jedzenie od zawsze towarzyszyło miłości. Nie bez powodu znamy takie powiedzonka jak: przez żołądek do serca. Wspólne zasiadanie do stołu to w końcu akt budowania więzi, a nie tylko sycenie żołądków. Dla mnie gotowanie, a zwłaszcza jedzenie jest zmysłowym przeżyciem. Nazwę „romans kulinarny” stworzyliśmy razem z wydawcą. Świetnie łączy to, o czym piszę.

2. W mediach za bardzo się Pani nie ujawnia. Woli Pani pozostać prawie anonimowa, czy to po prostu kwestia braku zamiłowania do mass mediów?

Lubię tajemniczość. Myślę, że dzisiejszy świat, który wszystko obnaża, studzi tym nadmiarem i dosłownością naszą wyobraźnię, właśnie dlatego chciałam na plan pierwszy wysunąć moją bahaterkę, a sama skrywam się w jej cieniu.

3. Jakie gatunki literackie Pani lubi najbardziej?

Uwielbiam literaturę faktu i książki popularnonaukowe, zwłaszcza o odżywianiu 😉 , ale czytuję też powieści, najczęściej włoskie.

4. Czyta Pani romanse, czy tylko je pisze? Jeśli jest Pani również ich czytelniczką, proszę zdradzić, jaki jest Pani ulubiony tytuł i autor.

Tak, lubię, zwłaszcza klasyków gatunku w stylu Jane Austin.

5. Skąd wziął się pomysł, żeby stworzyć „polską Bridget Jones”? Co Panią do tego natchnęło? Własna idea, a może ktoś z wydawnictwa lub rodziny ją podsunął?

Z podglądania życia. Do wielu przygód Lukrecji zainspirowały mnie wydarzenia, który podejrzałam lub podsłuchałam w czasie kobiecych plotek. Właśnie dlatego perypetie Lukrecji są tak bliskie tak wielu kobietom.

6. Dlaczego nazwała Pani bohaterkę akurat Lukrecja? Wiąże się to z jakąś szczególną historią? A może pomógł tutaj losowy generator imion?

Przyznam szczerze, że lukrecja to moja ukochana przyprawa, od dzieciństwa działała mi na wyobraźnię.

7. Lubi Pani Włochy? Odwiedziła je Pani? A może w nich mieszkała?

Uwielbiam. Często we Włoszech bywam, lubię tę kuchnię i pejzaże, ten przedziwny splot elegancji, harmonii i chaosu, który czuć we włoskich miastach.

8. Niedawno ukazała się druga część przygód Lukrecji. Ile takich części Pani jeszcze planuje? A może ta była ostatnia?

Pracuję nad trzecią cześcią, ukaże się już za kilka miesięcy.

9. Zwykle jest tak, że jak już ktoś zacznie pisać, to nie może skończyć. Pojawiają się kolejne pomysły, wena dopisuje. Czy Pani również ma pomysły na kolejne książki? Zamierza je Pani wydać?

Mam pomysły, robię notatki, a czas pokaże, co się z tego wyłoni. 

10. Czy jako nastolatka była Pani taka słodka i różowa, jak okładka „Przebudzenia Lukrecji”, czy wręcz przeciwnie: była Pani buntowniczką, nosiła czarne ubranie i glany?

Nigdy nie nosiłam glanów ani czerni, lubiłam róż, ale byłam raczej zadziorna niż słodka.

11. Czy miała Pani trudności z wydaniem książki? Znalezieniem wydawnictwa? Jaka przebiegała historia „Przebudzenia…” i „Owoców Lukrecji” zanim zostały wydane?

Nie, pomysł na książkę od razu bardzo się spodobał. Myślę, że przygody Lukrecji są bardzo aktualne, jej rozterki to rozterki, którymi żyje dziś mnóstwo młodych kobiet. Od razu dodam, że pojęcia młoda kobieta używam bardzo szeroko. Bo młodość to nie jest dla mnie rok urodzenia, tylko stan ducha.

12. Czy uważa Pani, że sceny erotyczne są warunkiem dobrego romansu?

Erotyka to niezwykle istotna część naszego życia. Trudno się bez niej obyć i w rzeczywistości, i w powieści, ale jak we wszystkim, co dotyczy naszych zmysłów, w scenach erotycznych szukam tego, co działa na naszą wyobraźnię, staram się unikać dosadności.

13. Jak Pani sądzi: czy kulinaria są niezbędne w życiu uczuciowym? „Apetyt na jedzenie, apetyt na seks”?

Tak! Rozkosz smakowania potraw to dla mnie część miłości.

14. Co chciała Pani przekazać poprzez swoją książkę? Tchnąć otuchę w serca kobiet, a może po prostu je rozbawić? Lub ukazać niższość płci męskiej nad żeńską (oczywiście z przymrużeniem oka 😉 )?

Płci żeńskiej nie byłoby dobrze bez męskiej, a męskiej bez żeńskiej. Jesteśmy złożoną całością. Archetyp żeński w tym samym stopniu potrzebuje męskiego, co męski żeńskiego, ale bardzo się od siebie różnimy. Starałam się w zabawny sposób opowiedzieć o perypetiach miłosnych, które jak wszystko w życiu, bywają zawikłane, ale zawsze przynoszą w końcu to, co nam potrzebne.

15. Czy Laura Adori to Pani prawdziwe imię i nazwisko, czy tworzy Pani pod pseudonimem?

To właśnie jedna z tych tajemnic, których nie chciałabym zdradzać 😉 .

16. Zgadza się Pani ze stwierdzeniem, że podróże kształcą?

Tak! Nie tylko odsłaniają przed nami nowe krainy i nowych ludzi, przede wszystkim pozwalają nam poznać siebie samych wobec zupełnie nowych okoliczności.

17. Pisać jakich wypracowań nie lubiła Pani w szkole najbardziej? Rozprawka, opowiadanie, reportaż, esej? A jakie formy wypowiedzi pisemnej Pani kochała?

Lubiłam wszystkie gatunki, ale nie wszystkie tematy. Najmniej te, które dotyczyły lektur, których nie czytałam 😉 .

18. Czytała Pani lektury szkolne? Darzyła je Pani sympatią?

Czytałam w dzieciństwie tony książek, ale jeśli chodzi o lektury szkolne, to powiedzmy, że przebrnęłam przez około połowę.

19. Woli Pani czytać e-booki czy tradycyjne, papierowe książki?

Uwielbiam papierowe książki, ale coraz częściej sięgam po e-booki, bo z wiekiem zaczynam doceniać urok pustych przestrzeni, a książki „pożerają” miejsce.

20. Uważa Pani, że rola przyjaciół w życiu jest duża? Tak jak Lukrecji zawsze pomagały jej niezawodne przyjaciółki, czy Pani również miała/ma z rówieśnikami podobne doświadczenia?

Tak, nie umiałabym żyć bez przyjaciół, dla mnie to druga rodzina. Nie ma dnia, żebym nie zamieniła kilka słów z moimi przyjaciółkami, chodźmy przez telefon. Tak, tak, te telefoniczne pogaduszki Lukrecji są z życia wzięte 😉 .

21. Co by Pani radziła początkującym pisarzom? Osobom, które mają już sporo wprawek literackich za sobą, ale teraz chciałyby zaistnieć na rynku wydawniczym?

Żeby najpierw zapytały same siebie, które opowieści kochają najbardziej i upewniły się, czy sam akt pisania sprawia im przyjemność, bo wbrew pozorom pisanie to nie jest czekanie na muzę, lecz codzienna żmudna i niełatwa praca, która wymaga wielkiej dyscypliny i sporej pokory.

Komentarze są wyłączone.