Zapraszam wszystkich do przeczytania wywiadu z Dorotą Dyś, autorką książki „Nie powiedziałam nic”.

 

1. Skąd wziął się pomysł, żeby napisać książkę o tak trudnym temacie?

Sam pomysł na napisanie książki był we mnie odkąd nauczyłam się budować złożone zdania, chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałam na jaki temat miałabym pisać, żeby było to coś nieszablonowego. Początek dla Nie powiedziałam nic… stanowiła śmierć mojego kolegi – było to pierwsze takie doświadczenie w moim życiu. Pierwszy moment, w którym musiałam zmierzyć się ze stratą i odrazą do samej siebie – bo w końcu, dlaczego nie zauważyłam jakichkolwiek znaków czy przesłanek?

Właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że kiedyś napiszę o narkotykach i bezsensownej śmierci, do której mogą się przyczynić. Chciałam pokazać temat od innej strony – od strony uczuć, przeżyć, emocji. Chciałam, żeby narkotyki i samobójstwa za ich przyczyną, przestały być dla społeczeństwa tematem tabu. Wydaje mi się, że żeby z czymś walczyć trzeba głośno o tym mówić.

Książka jest trudna i taka miała być, ponieważ narkotyki zawsze były i, dopóki społeczeństwo nie zmieni nastawienia, będą tematem trudnym. Wielokrotnie spotykałam się w życiu z ludźmi, dla których „wypalenie skręta” czy „wciągnięcie kreski” stanowiło odskocznię od codziennych problemów. Słabość polega na szukaniu odskoczni, kiedy boimy się zmierzyć z tym, co boli nas najbardziej. Mam nadzieję, że moja książka pokazuje inną drogę walki ze słabościami.

2. Czy „Nie powiedziałam nic” dotyczy Pani w jakiś sposób? Zawarła tam Pani jakieś ukryte przesłanie, zrozumiałe tylko dla Pani lub Pani bliskich?

Oczywiście, że tak. Uważam, że każde dzieło – czy to książka, czy wiersz, czy obraz, czy muzyka – dotyczy w pewien sposób autora. W końcu to konkretne dzieło zrodziło się w mojej głowie i ma szczególne miejsce w moim sercu. Z książką jestem związana bardzo silnie, chociażby z powodu tego, że stanowi ona mój debiut – pierwsze dzieło, które zdecydowałam napisać dla ludzi, a nie szuflady.

Nie powiedziałam nic… rzeczywiście ma w sobie ukryte przesłanie, a nawet kilka takich ukrytych przesłań. Nie kierowałam ich jednak bezpośrednio do moich bliskich, a tym bardziej do siebie samej. Wręcz przeciwnie, najbardziej na świecie chciałabym, żeby odbiorcy wtapiali się w książkę, szukali w niej drugiego, a nawet trzeciego dna. Szukali w niej siebie, swoich znajomych, ludzi, którzy ich otaczają. Chciałabym, żeby książka otwierała oczy i pozwalała spojrzeć na żywego człowieka, a nie jak to się często dzieje przez niego – jakby był szybą lub przeszkodą na naszej drodze.

Uważam, że każdy z nas nosi w sobie ból mniejszy lub większy i całe sedno naszego człowieczeństwa leży w tym, żeby pomagać sobie nawzajem pokonywać słabości.
3. Niektórzy bohaterowie Pani książki są wzorowani na osobach, które Pani zna/znała. Zdradzi Pani, na kim wzorowała Pani Roberta, Konrada i Weronikę? Dlaczego akurat ich zdecydowała się Pani umieścić w powieści?

Robert, Konrad i Weronika byli dużą częścią mojego życia w okresie dojrzewania, przez co znacząco przyczynili się do kształtowania mnie jako osoby. Myślę, że dlatego właśnie ich wybrałam.

Postaci z książki są wzorowane na rzeczywistych osobach, co nie znaczy, że są takie same. Poza pojedynczymi cechami charakteru lub wyglądu, wykorzystane zostały głównie imiona. A nie ukrywam, że każda z postaci w Nie powiedziałam nic… ma w sobie również cechy osób, które otaczają mnie na co dzień – moich przyjaciół, bez których wsparcia książka pewnie by nie powstała.

4. Ławka na Siekierkach. Dlaczego akurat ją wybrała Pani na kryjówkę Klary, a nie jakiekolwiek inne miejsce?

Ławka na Siekierkach, och! Duża pomarańczowa (a może czerwona?) ławka na Siekierkach. Samo jej wspomnienie sprawia, że się uśmiecham. Stała się kryjówką Klary, głównie dlatego, że uważam ją za świetne miejsce. Sama wielokrotnie uczyłam się na niej do sprawdzianów, egzaminów, ustnych wystąpień. Polecam każdemu na chwilę spokoju w tym wielkim mieście!

5. Fascynuje się Pani twórczością Aleksandra Fredry. Który jego dramat lubi Pani najbardziej i którą postać z tego dramatu darzy Pani największą sympatią?

Moim ulubionym dziełem z całości twórczości Aleksandra Fredry są zdecydowanie Śluby panieńskie – komediowy dramat, oparty na teorii magnetyzmu serca, która zawsze była mi bliska. Podobnie jak autor wierzę bowiem w bliźniacze dusze, a może lepiej byłoby powiedzieć – bratnie dusze. Nie jestem jednak zwolenniczką wiary w miłość od pierwszego wejrzenia.

Największą sympatią, już podczas pierwszej styczności z utworem, obdarzyłam Gustawa. Nie chodzi tu bynajmniej o samą konstrukcję postaci, ale o to, że stanowi ona nawiązanie do Dziadów.

6. Jak fascynacja Fredrą wpłynęła na Pani własną twórczość?

Nie uważam, żeby Pan Fredro miał jakikolwiek wpływ na moją twórczość. Lubię jednak odnosić się podczas pisania do motywów i wątków literackich, które szczególnie mnie interesują lub mają miejsce w mojej pamięci już od szkolnych lat.
Sama fascynacja Fredrą nie powinna wskazywać na to, że był/jest to mój ulubiony pisarz – nic bardziej mylnego. W przypadku Fredry jest to fascynacja bardziej prześmiewcza, niźli prawdziwa. 

7. Co sądzi Pani o archaizmach? Niektóre z nich powinny zostać przywrócone do współczesnej polszczyzny? Może język byłby wtedy piękniejszy? Obecnie coraz bardziej idzie w kierunku potoczności, słów „no”, „spoko”, „ok” i emotikonek. Jak ocenia Pani te zmiany?

Szczerze mówiąc, nigdy nie byłam ani zwolenniczką archaizmów, ani zbytniego unowocześniania języka polskiego – szczególnie, kiedy chodziło o używanie słów potocznych. Za każdym razem używając w książce słów typu: „spoko”, „ok”, „wyluzuj” czułam się jakbym kaleczyła nasz piękny język. Niemniej jednak, uważam, że takie zabiegi są potrzebne – pomagają dostosować język do potrzeb czy wymagań odbiorcy. W kwestii przywracania archaizmów, uważam, że wszystko zależy od samego dzieła i zamysłu autora. Piękno języka leży dla mnie w ładnie zbudowanych zdaniach złożonych, niezależnie czy czytam książkę nowoczesną, czy klasykę literatury.

8. Skoro już przy emotikonkach jesteśmy, jak ocenia Pani ich rolę w dzisiejszych relacjach międzyludzkich? Wpływają na młodzież pozytywnie czy negatywnie?

Nie jestem w stanie ocenić, czy emotikony same w sobie mają jakikolwiek wpływ na młodzież. Wydaje mi się, że dla osób w moim wieku emotikony nadal stanowią jedynie dodatek dla przekazu słownego. Sama zwykle używam ich jako dodatku i nie mają zwykle odzwierciedlenia w moim rzeczywistym nastroju. Denerwuje mnie natomiast, kiedy osoba zamiast zbudować normalne zdanie, pisze coś w stylu:

„Kupiłam dzisiaj (rysunek torebki), wydałam kupę (rysunek pieniądza), ale czuję się (buźka z gwiazdami zamiast oczu). YOLO”.

Czy jako ludzie nie potrafimy już używać słów i zbudować prostego zdania? Wracamy do rysowania kijem po piasku – tak to dla mnie wygląda.

9. Wróćmy do „Nie powiedziałam nic”. W mojej recenzji znalazł się akapit, w którym rozważałam, czy podkreślenie negatywnej roli rodziny i szkoły w życiu nastolatków było zamierzone. Wciąż nie daje mi to spokoju. Więc jak: to przypadek, czy rzeczywiście głęboko ukryte przesłanie?

Pisząc „Nie powiedziałam nic” starałam się jak najbardziej uwidocznić problem braku zainteresowania rodziców tym, co robią młodzi ludzie. Nie był to celowy zabieg ukazania negatywnej roli rodziny i szkoły w życiu nastolatków, ponieważ zupełnie nie uważam, żeby tak było.

Brak zainteresowania, brak rozmów, brak chęci poznania emocji towarzyszących dojrzewaniu, brak wsparcia, a często nawet wycofywanie się – to największe błędy popełniane przez rodzinę i nauczycieli na etapie tworzenia osobowości młodego człowieka. Wskazane wyżej elementy mogą wpływać negatywnie na nastoletnią osobę, powodując w niej bunt, zachwianie poczucia tożsamości społecznej, zaburzenia wartości czy patologiczne zachowania.

W książce chodziło mi bardziej o ukazanie, że samotność potrafi być bardzo głęboko ukryta, a to właśnie samotność najczęściej popycha ludzi do drastycznych kroków. Uważam jednak, że nie istnieją przypadki, nie ma złych albo dobrych interpretacji, ponieważ książka tworzona jest dla odbiorcy – czym odbiorca więcej myśli podczas jej czytania, tym większa powinna być radość autora.

10. Spotykała się Pani z osobami uzależnionymi od różnych używek? Opisane w książce wydarzenia zna Pani z własnych obserwacji, czy to czysta teoria?

Tak, podczas zbierania materiału do książki spotykałam się z osobami uzależnionymi od różnych substancji. Osoby, które decydowały się ze mną rozmawiać były w większości przypadków bardzo młode, w moim wieku lub niewiele starsze. Zależało mi przede wszystkim na poznaniu ich uczuć i emocji, ale też przyczyn decyzji, które podejmowali. Opisane wydarzenia w dużej mierze są oparte na opowieściach tych właśnie osób, a szczególnie na tym jak czuły się przyjmując różnego typu używki. Niektóre elementy są w 100% prawdziwe np. pierwszy papieros Klary był opisem pierwszego papierosa w moim życiu.

11. Zgadza się Pani z moim stwierdzeniem, że „Nie powiedziałam nic” jest idealnym kandydatem na gimnazjalną listę lektur? Pozwalam na odrobinę przechwałek 😉.

To pytanie przywołuje wspomnienia, więc jest dla mnie nieco zabawne. Pamiętam, jak podczas pisania książki jeden z moich bliskich znajomych powiedział: „Uważaj tak z tym tematem, bo jeszcze na listę lektur trafisz”. Wtedy, przez krótką chwilę, taka myśl zakiełkowała w mojej głowie. Po przeczytaniu Pani recenzji, zaczęłam się ponownie zastanawiać nad tym, czy rzeczywiście chciałabym, żeby „Nie powiedziałam nic” stało się lekturą. Pomimo tego, że nie mam absolutnie nic do lektur, chyba jednak nie chciałabym, żeby młodych ludzi „przymuszano” do czytania mojej książki. Wiadomo, każdy ma swój gust – nie każdemu może się ona spodobać, nie każdego może poruszyć.

Dużo bardziej cenię sobie to, że osoba z własnej woli weźmie akurat moją książkę z półki i postanowi ją przeczytać, niż jakby ta sama osoba miała zostać przymuszona do jej przeczytania i zinterpretowania jej zgodnie z „kluczem”.

12. Poleciłaby Pani swoją książkę osobom uzależnionym od używek, czy raczej zachowała ją dla osób młodych, niedotkniętych uzależnieniami, „ku przestrodze”?

Jak mogłabym polecić „Nie powiedziałam nic” komukolwiek, to poleciłabym ją dosłownie każdemu. Nastolatkom, rodzicom, wychowawcom. Bratu, siostrze, babci, wujkowi. Przyjacielowi i koleżance ze szkolnej ławki, i temu koledze od gry komputerowej. Nie pisałam książki, aby dotrzeć do konkretnej grupy odbiorców, pisałam, aby pokazać problem i temat tabu, który powinien być nieustannie nagłaśniany.

13. Pani książka jest pełna bólu, problemów, ale też nadziei. Jak Pani uważa, co koniec końców w życiu zwycięża? Mamy dwie drogi, jak Pani pokazała na przykładzie Klary, Konrada i Weroniki oraz tych, którzy zdecydowali się na dramatyczny krok. Czy to, jak skończymy życie, zależy tylko od nas?

Postaram się odpowiedzieć na to złożone pytanie bardzo prosto, chociaż myślę, że mogłabym napisać na ten temat całą kolejną książkę. Moja książka jest trochę jak życie – ból, problemy, nadzieja, radość i wiele innych emocji. Koniec końców zwycięża jednak zupełnie co innego – wiara w siebie. Każdy dzień, każde nasze działanie, każdą relację powinniśmy zacząć przede wszystkim od wiary w siebie. To nie nadzieja nas napędza, ponieważ przed nadzieją jest jeszcze coś. Aby znaleźć w sobie nadzieję, najpierw człowiek szuka wiary w swoje możliwości. Dlatego, uważam, że zawsze to wiara wygrywa. Nie wiara w Boga, bogów, innego człowieka – wiara w nas samych!

To jak przeżywamy nasze życia i jak je kończymy zawsze zależy w efekcie końcowym tylko od nas. Warto jednak mieć na uwadze, CO i KOMU kończąc życie zostawiamy po sobie.

14. Planuje Pani napisać kolejne książki? Jeśli tak, na jakim temacie zamierza się Pani skupić? Dalej problemy młodzieży, czy coś całkiem innego?

Aktualnie jestem w trakcie pisania drugiej książki, a pomysłów mam jeszcze na co najmniej kilka. Nie chcę w tym momencie za dużo zdradzać, ale uchylając rąbek tajemnicy…

Już wiem, że książka będzie dłuższa. Akcja w większości będzie działa się w przepięknej Norwegii. Będzie szukanie siebie, miłości, akceptacji. Będzie też jakiś głęboko ukryty problem społeczny – w końcu jestem socjologiem! 

15. Jakie są Pani ulubione książki-klasyki?

Trochę jest tych moich ulubionych klasyków. Oczywiście będą to (i już słyszę śmiechy moich znajomych!): Pan Tadeusz i Dziady A. Mickiewicza; Mistrz i Małgorzata M. Bułhakowa; całość twórczości W. Szekspira; Zbrodnia i kara M. Dostojewskiego; Zabić drozda H. Lee. Poza tym: W. Gombrowicz, A. Asnyk, B. Schulz i inni.

16. Planuje Pani wydać „Nie powiedziałam nic” za granicą, aby więcej osób się o tej powieści dowiedziało?

Nie ukrywam, że myślałam o tym od początku i myślę nadal. Jak na razie jest to moje kolejne małe-wielkie marzenie. Mam nadzieję, że kiedyś uda się je spełnić.

17. Jakie rady miałaby Pani dla osób, które dopiero poszukują wydawnictwa? Lub dla tych, którzy chcą wydać książkę, ale brakuje im odwagi?

Sama dopiero zaczynam swoją przygodę z rynkiem wydawniczym, ale na ten moment miałabym trzy rady. Pamiętaj, nigdy nie jest za późno, żeby podzielić się ze światem cząstką siebie i swoim talentem. Próbuj i nie poddawaj się – nie masz nic do stracenia, a możesz zyskać pokorę w dążeniu do celu. A przede wszystkim, wierz w siebie!

 

1 komentarz.

  1. […] Cały wywiad możecie przeczytać na madrepisanie.pl […]