Zapraszam wszystkich do przeczytania wywiadu z Natalią Murawską, autorką książki „Życie jest piękne”.

 

1. Zadam na początek nietypowe pytanie. Jest Pani moją imienniczką; ciekawi mnie, czy lubi Pani swoje imię. Co ono Pani daje? Uważa Pani, że imię poniekąd definiuje to, kim jesteśmy, określa nas, czy niekoniecznie?

Bardzo lubię moje imię. Co do jego zdrobnień to zależy. W domu zwykle jestem Nutką, tak się już przyjęło i uważam, że to piękne i kochane sformułowanie. Aczkolwiek nigdy nie uważałam, że imię jakkolwiek określa, czy definiuje, to kim jestem. Raczej sceptycznie podchodzę do wpływu imion na charakter i wszelkich form opisywania ich znaczenia. Myślę, że na to jaka jestem mają raczej wpływ moje doświadczenia, czy środowisko, w którym żyję.

2. Uważa Pani, że przeszłość może dużo wnieść do teraźniejszości? Tak jak doświadczenia z całego życia pomagają w pisaniu książki. A skoro już przy tym temacie jesteśmy: lubiła się Pani uczyć historii w szkole? Czy był to dla Pani tylko przedmiot, którego trzeba było się „obkuć” na maturę?

Przeszłość definiuje to, kim jesteśmy i gdzie jesteśmy. Odcinanie się od niej nie ma sensu, bo to dzięki niej możemy się uczyć. Dzięki niej jesteśmy mądrzejsi. Przeszłość jest swego rodzaju lekcją. Jednak uważam, że aby żyć właściwie dzisiaj i w pełni korzystać z teraźniejszości nie wolno tkwić w przeszłości. Z tego co było, trzeba czerpać z głową, dążąc do jak najlepszej przyszłości.
Co do historii w szkole, to nawet zdawałam z niej maturę. Byłam w klasie humanistycznej. Historia to może nie był mój ulubiony przedmiot, ale nie miałam z nim raczej większych problemów. Zdecydowanie najlepiej czułam się w historii najnowszej, ale zawsze uważałam, że można się z niej nauczyć wiele ciekawych rzeczy.

3. Przejdźmy do tematu książek. Ile mniej więcej zajęło Pani napisanie „Życie jest piękne”?

Powieść pisałam jeszcze w liceum, w między czasie toczyło się normalne szkolne życie: testy, prace domowe, lekcje od ósmej do szesnastej, później zaczęły się intensywne przygotowania do matury. Zdarzało się, że przez tygodnie nie pisałam nic, potem w chwili wolnego powstawały kolejne strony. Gdybym miała podsumować cały ten czas ogółem to by się zebrało prawie półtora roku.

4. Co Pani sądzi o hejcie? Jak bardzo potrafi wpłynąć na twórcę hejtowanego dzieła? Spotkała się Pani kiedyś z takim zdarzeniem? Jeśli tak, co Pani z tego wyniosła? Tylko ból i łzy, czy coś więcej? Pytam, bo teraz powszechne jest stwierdzenie, że hejt jest (co za paradoks!) wyznacznikiem sukcesu. Im to, co się robi, jest lepsze i bardziej wartościowe, tym bardziej jest hejtowane.

Hejt to najgorsze zło naszych czasów. Ludzie mylą go z konstruktywną krytyką a to diametralnie różne rzeczy. Konstruktywna krytyka ma sprawić, że będziesz lepszy – może nie dziś czy jutro, ale kiedyś. A hejt nie daje ci nic, zupełnie nic dobrego. To bezsensowne mieszanie z błotem, wylewanie swojej wrogości czy zawiści. Niestety coraz bardziej powszechne, co bardzo mi się nie podoba. Jeżeli hejt kiedyś naprawdę stanie się wyznacznikiem sukcesu, to ja nie chcę takiego sukcesu. Wydając książkę jestem gotowa na krytykę, ale na hejt się nie zgadzam. To co jest dobre, nie powinno być hejtowane.

5. Czy mogłaby Pani w kilku słowach opisać swoją książkę? Jej przesłanie, a także to, o czym myślała Pani w czasie jej pisania.

„Życie jest piękne” to opowieść o pięknej przyjaźni, o magii pierwszej miłości, o trudnej walce z przeciwnościami, o odnajdowaniu siebie, o pogoni za tym co cenne i ważne. To książka o tym, że życie naprawdę może być piękne, tylko trzeba to dostrzec. Myślę, że jej najważniejsze przesłanie zostało zamieszczone w cytacie na okładce. „Gdy wszystko runie, gdy los zada straszny cios, możesz się poddać i czekać na nieuniknione. Możesz też podjąć walkę i dostrzec, że każda chwila twojego życia jest darem. Wybór należy do ciebie.” Pisząc ją, myślałam głównie o tym, aby była to książka Jakaś, aby była o czymś, aby miała przekaz. To czy mi się udało, to już nie mnie oceniać. Mam nadzieję, że tak.

6. Co dla Pani znaczy zdanie „Życie jest piękne”?

To zdanie ma milion różnych znaczeń, nawet dla mnie jednej. To umiejętności, dostrzegania tego co ważne. To cieszenie się tym, co się ma. To bycie z rodziną i przyjaciółmi. To realizowanie siebie. To spełnianie marzeń. To docenianie małych rzeczy. Myślę, że najlepiej określa to mój ulubiony cytat z mojej książki – „Doświadczyłam cudu. Może nie zawsze życie układało się po mojej myśli, ale podoba mi się miejsce, w którym jestem, i wszystko, co mam. Bo właśnie to sprawia, że życie jest piękne.”

7. Ma Pani swoją receptę na to, jak zacząć czerpać radość z życia? Z codziennych zdarzeń? Jeśli tak, czy mogłaby się Pani nią podzielić z czytelnikami?

Myślę, że nie ma takiej uniwersalnej recepty. Dla każdego to będzie bowiem coś innego. Każdego cieszy co innego i każdy inaczej podchodzi do wielu spraw. Dla mnie wskazówką jest cytat Alberta Einsteina „Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby: albo tak, jakby nic nie było cudem, albo tak, jakby cudem było wszystko”. W życiu jest naprawdę mnóstwo rzeczy, które mogą dawać ogrom radości. Więc może po prostu zacznijmy je zauważać.

8. Czytałam, że w wydaniu książki pomogła Pani Fundacja „Mam Marzenie”. Czy była to wartościowa współpraca? Opisze Pani dokładniej historię tego, jak powieść trafiła z Pani komputera do rąk czytelników?

To chyba najlepsza współpraca w moim życiu. Dziewczyny – wolontariuszki z fundacji, które zajmowały się moim marzeniem – są niezwykłe, cudowne i wspaniałe. Nie ma słów, którymi mogłabym im podziękować. To one pokazały mi, że marzenia, nawet tak szalone jak wydanie książki, się spełniają.
Przechodząc do mojej historii, to to w sumie dłuższa opowieść. Zaczęłam od publikowania „Życie jest piękne” we fragmentach na Wattpadzie. Nawet nie wiedziałam, czy to się komuś spodoba. Mimo wszystko chciałam spróbować. Na początku zupełnie nie myślałam o wydaniu. Pisałam dla przyjemności, nie z obowiązku – bez wizji co będzie potem. Okazało się, że zaczęły się pojawiać liczne pozytywne opinie. Wtedy pojawiła się cicha myśl ‘super by było zobaczyć własną książkę w formie papierowej’. I z każdym dniem ta myśl była coraz głośniejsza. Historię przeczytała też moja wychowawczyni z liceum i to ona przekonała mnie, żebym podjęła jakieś kroki. Zaczęłam sprawdzać, jak można zorganizować proces wydawniczy – jak to wszystko wygląda. Przyznam, że wtedy trochę zwątpiłam. Ale przecież to było moje marzenie. No właśnie, marzenie… Od urodzenia jestem osobą niepełnosprawną i pojawił się pomysł, aby napisać do Fundacji Mam Marzenie. Wysłałam maila do wolontariuszki oddziału trójmiejskiego z prośbą o pomoc a potem wszystko potoczyło się już bardzo sprawnie. Spotkanie, znalezienie wydawcy i nagle okazało się, że marzenia się spełniają. Co zabawne to nie był tylko mój debiut, ale również debiut dziewczyn z fundacji. Postawiłam je przed nie lada wyzwaniem, bo nigdy do tej pory nie spotkały się z takim marzeniem. Ale jak widać spisały się najlepiej pod Słońcem.

9. Wróćmy jeszcze na chwilę do pięknego życia. W książce właściwie zawarła Pani na nie przepis. Cieszyć się chwilą, brać z życia to, co piękne. Ale nie zawsze jest to łatwe. Jak Pani radzi sobie ze zmartwieniami, kłopotami? Rozmowy z bliskimi, czytanie, słuchanie muzyki, obejrzenie filmu, a może jeszcze coś innego?

Mam świadomość, że fikcja literacka to tylko fikcja literacka, a życie stawia nas w najróżniejszych sytuacjach. Że nie zawsze jest łatwo. Chciałam, żeby książka była wskazówką, także dla mnie samej. Jestem bardzo wrażliwą osobą, dużo rzeczy mnie dotyka. W takich gorszych chwilach stosuję chyba wszystko, co tu Pani wymieniła – w zależności od dnia i powiedzmy głębokości doła. Czasem wystarczy dobra herbata albo wino i kawałek czekolady, innym razem korzystam z rady i wsparcia bliskich, czasem potrzebne jest oderwanie w postaci książki, filmu, czy serialu.

10. Uważa Pani, że wsparcie rodziny jest bezcenne?

Ależ oczywiście! Dla mnie rodzina jest najważniejsza. Wsparcie, które od nich otrzymuję jest nie do opisania. To rodzina sprawiła, że jestem jaka jestem i mam to co mam. Myślę, że rodzina jest naszym fundamentem, pozwolę sobie nawet użyć sformułowania z psychologii – bezpieczną bazą. Odnosi się ono do przywiązania dziecka do rodzica, ale myślę, że idealnie się tu nadaje. Posiadając wsparcie w rodzinie, mamy szansę eksplorować świat. Możemy wszystko osiągnąć, bo jest ktoś, kto bezgranicznie w nas wierzy. Według mnie wsparcie rodziny jest bezcenne.

11. Dlaczego zdecydowała się pani studiować akurat psychologię? To była Pani własna decyzja, czy ktoś Pani pomógł ją podjąć?

To od początku była tylko moja decyzja, ale rodzina mnie w niej wspierała. Uważam, że psychologia to niezwykle fascynująca dziedzina nauki, otwierająca oczy na mnóstwo ważnych rzeczy. Zawsze ciekawiła mnie ludzka natura, a te studia pozwalają im się w nią zagłębić, lepiej poznać. Poza tym chciałabym pomagać ludziom, umieć dostrzegać w nich to, co wartościowe. Od października zacznę drugi rok i nie żałuję, że wybrałam ten kierunek. To, co studiuję naprawdę sprawia mi przyjemność.

12. Co chciałaby Pani robić po studiach? Gdzie i z kim pracować?

Zawsze chciałam pracować z dziećmi. Dzieci są dobre, mądre i ufne, można się od nich wiele nauczyć. Zupełnie inaczej postrzegają świat – wielkie problemy dorosłych są dla nich bezsensowne; a rzeczy, które niewiele wnoszą w życie dorosłych, są dla nich ważne i trudne. Myślę, że chciałabym kiedyś, w przyszłości otworzyć gabinet psychologiczny przyjazny dzieciom. Może uda mi się to jakoś połączyć z pasją pisania, ale wszystko to, to są tylko plany. Co z nich wyjdzie – zobaczymy. Na razie chcę skończyć studia.

13. Poleciłaby Pani swoją książkę ludziom nieszczęśliwym, złamanym przez życie? Sądzę, że mogłaby im pomóc w odzyskaniu radości z codzienności.

Polecam moją książkę każdemu, kto chciałby ją przeczytać i kogo interesuje taka tematyka. Nie chcę rozdzielać, czy to powinni być ludzie szczęśliwi czy nie. Jeżeli pomogłaby ona komuś w odzyskaniu radości z małych rzeczy, ja byłabym niezwykle szczęśliwa. To w końcu najważniejsza rzecz dla autora, gdy jego książka porusza ludzi, zmienia ich stosunek do świata. Nie chcę jednak, aby ktoś uznał moją książkę za lek na wszelkie zło, a jedynie za bardzo wartościową pozycję na rynku literackim. To jest takie moje marzenie.

14. Co jest dla Pani najpiękniejsze w życiu?

To niby bardzo proste pytanie, a tak trudno na nie odpowiedzieć. Mnóstwo jest takich rzeczy. Na początku to chyba sam fakt życia jest najpiękniejszy w życiu. To przecież niekończąca się gama możliwości, taka szansa na wszystko. Poza tym w życiu piękne są te małe rzeczy, na które zwykle nie zwracamy uwagi – takie jak żarty z siostrą, spontaniczny wypad na spacer z przyjaciółką, dobry film, nowa książka, zapach świeżo pieczonego ciasta, pyszna herbata i wiele, wiele innych.

15. Uważa Pani, że to ważne: spełniać marzenia? Gwarantują równowagę i pozwalają nie tracić nadziei na lepsze jutro, czy wręcz przeciwnie?

Marzenia są w życiu bardzo ważne. Motywują nas, napędzają nas do działania, a moment kiedy się spełniają to najpiękniejszy moment, jaki można sobie wyobrazić. Marzenia mają niezwykłą moc, prawie magiczną – mogą zmieniać świat. A odkrycie w sobie siły do ich spełnia, sprawia, że inaczej na siebie patrzymy. Jak na jednostki, które potrafią. Takie, które może spotkać coś dobrego.

16. Planuje Pani napisanie kolejnych książek? Uchyli Pani rąbek tajemnicy co do fabuły?

Jestem w trakcie pisania nowej powieści. Nie chcę na razie zapeszać, bo ja już wiem, że pisanie książki to nie jest takie hop siup – zwłaszcza drugiej książki, kiedy wymagania wobec siebie rosną. „Życie jest piękne” pisałam z perspektywy dwóch dziewczyn. Teraz skupiam się zarówno na punkcie widzenia dziewczyny i chłopaka. To będzie opowieść o niezwykle trudnej walce z demonami przeszłości i poczuciem winy, a także o uzdrawiającej mocy wsparcia, zaufania i miłości. Zobaczymy, czy uda mi się ją wydać.

17. Jakie miałaby Pani rady dla początkujących pisarzy, takich, którzy dopiero chcą zaistnieć na rynku wydawniczym?

Może najprościej jak umiem – walczcie o siebie, nie bójcie się, spełniajcie swoje marzenia, bądźcie odważni, doskonalcie się, uczcie nowych rzeczy. Próbujcie – jak nie drzwiami to oknem, a jak nie oknem to wentylacją. Miejcie odwagę sięgać po swoje pragnienia, bo kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.

 

Komentarze są wyłączone.