
Czasem bywa tak, że sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana niż być powinna. Czasem aż mamy ochotę kimś potrząsnąć, żeby zauważył „oczywistą oczywistość” i przestał popełniać błędy. Lecz czasem za błędami, które popełniamy, kryje się coś więcej…
Riley Callahan, którego mieliśmy okazję poznać w poprzednich dwóch książkach z serii Summer Harbor, decyduje się zaciągnąć do wojska, aby tylko nie patrzeć na miłość swojego życia, zakochującą się w jego starszym bracie. Gdy sprawy nareszcie przyjmują inny obrót, a Paige jest już wolna, wydaje się, że teraz nie będzie przeszkód dla ich szczęśliwego związku. Życie pisze jednak różne scenariusze… Wybuch miny czyni z Rileya kalekę na zawsze. Utrata nogi – to brzmi jak wyrok, przed którym nie obroni człowieka nawet najlepszy adwokat. Riley przestaje czuć się męski i ważny, wpada w rozpacz. Uważa, że Paige zasługuje na kogoś lepszego niż on. Sprawniejszego, piękniejszego, bardziej męskiego. Kogoś, kto będzie mógł jej bronić i należycie się o nią troszczyć. Gdy splot różnych okoliczności sprawia, że Riley musi zamieszkać z Paige pod jednym dachem, dziewczyna jest przeszczęśliwa. Traktuje chłopaka jako swojego serdecznego przyjaciela, ale z biegiem czasu jej uczucia powoli się zmieniają. Czyżby jeszcze istniała szansa, aby tych dwoje stworzyło związek? Czy Riley będzie w stanie przyjąć bezinteresowną miłość?
Książka całkowicie skradła moje serce. Jak dotąd tylko raz zetknęłam się z twórczością Denise Hunter, ale nawet przez chwilę nie miałam wątpliwości, że to drugie spotkanie będzie równie udane, co pierwsze. Seria Summer Harbor posiada niepowtarzalny klimat, a bracia Callahanowie, zamieszkujący w domku obok plantacji choinek… no, dość powiedzieć, że są to również bardzo klimatyczne postacie 😉 .
Autorka niewiarygodnie dokładnie opisała cały proces rekonwalescencji po utracie kończyny oraz trudności w przystosowaniu się do normalnego życia po powrocie z wojny. Momenty załamania, rehabilitacja, ucieczki z psychoterapii, zespół stresu pourazowego, koszmary senne z udziałem poległych przyjaciół, zamknięcie się w sobie, a nawet nocne skurcze, bóle fantomowe czy dobór protezy. Zastanawiałam się, czy to tak perfekcyjny research, czy może autorka posiada jakieś doświadczenia w wyżej wymienionych sprawach (czego jej oczywiście nie życzę).
To, co najbardziej podoba mi się w twórczości Denise Hunter, to uwzględnione w niej chrześcijańskie wartości. Bohaterowie mają jasno określone zasady, którymi się kierują, od których nie odstępują. Co ważne, mężczyźni również. Bracia Callahanowie w niczym nie przypominają większości współczesnych męskich postaci książkowych. Są… po prostu inni. Delikatni, ujmujący, szanujący kobietę i jej pragnienia, a nie tylko siebie i swoje ego. W „Tylko pocałunek” nie zetkniemy się ze scenami erotycznymi, które w większości obecnie dostępnych na rynku powieści poprzedzają rozstanie, ale z miłością czystą, prawdziwą, delikatną, opierającą się na wzajemnym zaufaniu i szacunku, a nie tylko na buzujących hormonach.
Jedyne, do czego mam zastrzeżenia, to przygotowanie techniczne książki. Okładka wygląda jak zapowiedź bestsellera z działu literatury erotycznej, a nie subtelnej opowieści o uczuciu między dwojgiem poranionych przez los osób. Innymi słowy, ta okładka jest kompletnie nietrafiona. Także przygotowanie korektorsko-edytorskie pozostawia wiele do życzenia. Rozumiem, że fizycznie nie jest możliwe wyłapanie stu procent literówek, ale tutaj było ich zwyczajnie za dużo. Tak niesamowita powieść jak „Tylko pocałunek” zasługuje na więcej uwagi i lepsze potraktowanie.
Podsumowując, książka jest naprawdę niezwykła. Posiada niepowtarzalny klimat; konstrukcja postaci także jest świetna. „Tylko pocałunek” to historia miłości pięknej, nieco bolesnej, o bólu, odrzuceniu, ale i posiadająca szczęśliwe zakończenie. Ukazuje uczucie, o jakim w głębi duszy marzy każda kobieta. Denise Hunter po raz kolejny pokazała, na co ją stać. Chylę czoła. A powieść polecam każdej dziewczynie i kobiecie, zarówno tej, która już znalazła swoją drugą połówkę, jak i tej, która ciągle szuka. Zapewniam, że nie pożałujecie.
Tę recenzję znajdziecie również na portalu biblionetka.pl .