
Czasem, gdy już wydaje nam się, że mamy czyste konto, że to, co robiliśmy kiedyś, jest zamkniętym rozdziałem, do którego nigdy nie wrócimy, zostajemy brutalnie zaskoczeni. Demony przeszłości powracają ze zdwojoną siłą i musimy stawić im czoło, pokonując przy okazji własne ograniczenia i rozliczając się z innymi oraz samym sobą…
Małgorzata, mimo braku upragnionego potomstwa, może o sobie powiedzieć, że jest szczęśliwa. Lubi swoją nauczycielską posadę, ma męża idealnego, zakochanego w niej do szaleństwa i do tego bardzo dobrze zarabiającego. Oprócz męża posiada także dwie inne bratnie dusze – Ankę i Alicję, z którymi przyjaźni się od dawna. Jej spokój ducha burzy jednak wiadomość o ciężkiej chorobie Krzysztofa Jareckiego, niegdyś najprzystojniejszego wykładowcy na uczelni, prywatnie jej byłego kochanka. Spotkanie z Krzysztofem i wiadomość, którą powierza jej umierający, sprawia, że jej poukładane życie w jednej chwili obraca się w gruzy. Czy kobieta zdoła sobie poradzić? Czy odzyska utracony spokój i podejmie dobre decyzje?
Książka była ciekawa, zaskoczyła mnie pozytywnie. Po obejrzeniu okładki myślałam, że będzie to kolejne, niczym niewyróżniające się spośród innych romansidło. Tymczasem fabuła okazała się oryginalna, a zakończenie intrygujące.
Powiem szczerze, że wszystkiego bym się spodziewała, ale nie właśnie tej tajemnicy, którą posiadał Krzysztof. Sądziłam, że to jakaś błahostka, kolejny romans, a może nieślubne dziecko… Pomysłów miałam mnóstwo, ale autorka chyba specjalnie tak skonstruowała opis na tylnej części okładki, aby potem czerpać satysfakcję z zadziwionych min czytelników. Nie spotkałam się jeszcze z takim tematem, umiejętnie wplecionym w fabułę powieści obyczajowej. Brawa za to dla Hanny Dikty!
Takim cały czas pojawiającym się wątkiem, można powiedzieć, czymś, bez czego ta książka w ogóle by nie powstała, jest niewierność małżeńska. To szereg perfidnych czynów, zdrad, doprowadził do takich, a nie innych sytuacji. Tutaj właściwie nie było jednej konkretnej osoby, którą można by obarczyć winą, potępić i wpisać na listę najbardziej znienawidzonych bohaterów literackich. Wręcz przeciwnie. Każdy był winny, ale jednocześnie nikogo nie mogłam w stu procentach skreślić, potępić. Każdy popełniał błędy, ale w ten czy inny sposób za nie żałował i próbował je naprawić. Krótki morał: lepiej być wiernym i postępować w porządku niż potem się zamartwiać i cierpieć.
Pojawił się także motyw błędów przeszłości i ich konsekwencji. Oczywiście ściśle wiązał się z niewiernością małżeńską, o której pisałam w akapicie wyżej, ale nie tylko. Niemniej jednak wiadomo, że konsekwencje błędów prędzej czy później trzeba ponieść i mogą one być dużo boleśniejsze niż sam błąd.
A skoro już jesteśmy przy przeszłości, to myślę, że warto wspomnieć jeszcze o przyjaciółce Małgorzaty, Ance. Jej światopogląd, rozwiązłość i beztroska mogą wielu osobom wydać się gorszące, niewielu ludzi wpadłoby jednak na pomysł, że za takim stylem życia kryje się coś więcej. Jakiś ból, straszna trauma z okresu dzieciństwa… Brak pomocy, którą wówczas powinna była otrzymać. To taki drobny apel do czytelników od autorki: uważajcie z ocenianiem zarówno znajomych, jak i nieznajomych.
Większość postaci w jakiś sposób przypadła mi do gustu, ale jedna szczególnie, mianowicie mąż Małgorzaty, Marcin. Szanowany chirurg ortopeda, przy tym w ogóle niezarozumiały. Czuły, świetny słuchacz, dobry i honorowy. Taki mężczyzna to skarb, ale jednocześnie nie jakiś naprędce skonstruowany ideał, jakich wiele w książkach. Myślę, że jest szansa spotkać takiego człowieka jak Marcin, trzeba tylko go dostrzec.
Aspektem, który w książce mało mi się podobał, jest niewielka ilość pracy w szkole, którą wykonywała Małgorzata. Praktycznie cały czas była na zwolnieniu lub urlopie. Rozumiem koncepcję autorki, ale mimo wszystko – zawarłabym w powieści trochę więcej elementów pracy polonistki.
Podsumowując, powieść ma więcej plusów niż minusów. Oryginalny pomysł, lekki styl, dobrze poprowadzona akcja. Tak trzymać. Mam nadzieję, że powstanie kolejna część „To nie może być prawda”, bo to na pewno nie jest moje ostatnie spotkanie z twórczością Hanny Dikty.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu „Zysk i S-ka”.