
Czasem w życiu mają miejsce dziwne sytuacje, niewytłumaczalne, zrozumiałe tylko dla nas. Inni mogą zarzucać, że zwariowaliśmy; nie chcieć pojąć, że to, czego nie rozumieją, też może się zdarzyć. Ale trzeba walczyć. O siebie, o bliskich, o miłość, o szczęście.
Mojżesz wychowywał się z przyczepioną łatką „dziecka cracku”. Znaleziono go w koszu w pralni Quick Wash, gdy miał kilka godzin i był praktycznie umierający. Jego matka była narkomanką, sama zmarła kilka dni później. Jako „pęknięte dziecko” Mojżesz był dla wszystkich raczej ciężarem, zapewne żałowali, że nie umarł jako niemowlę. Dalsza rodzina przerzucała go sobie z rąk do rąk, póki nie ukończył osiemnastego roku życia. W końcu zamieszkał z prababcią, w małym miasteczku w stanie Georgia. Ponieważ miał w sobie ogromne pokłady energii, babcia kazała mu pomagać sąsiadom w różnych pracach domowych. Tak trafił na farmę rodziców Georgii – prawie siedemnastoletniej, wszędobylskiej dziewczyny. Chłopak, mimo swojej ciemnej przeszłości, mrocznego wizerunku i tajemniczego zachowania, wzbudził zainteresowanie Georgii, która stopniowo poznając jego sekrety, coraz bardziej się do niego zbliżała. Niestety, owa relacja nie miała nikomu wyjść na dobre…
Książka absolutnie „wbiła mnie w fotel”, co jednak niekoniecznie jest komplementem w tym przypadku. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, opis trochę wprowadza w błąd. Sądziłam, że to będzie zwyczajne romansidło, jakich wiele. Takie, które można poczytać dla relaksu po męczącym dniu. A tutaj niespodzianka. Moje wyobrażenia zostały szybko zweryfikowane. Autorce udało się wprowadzić mnie w błąd, chociaż trochę za sprawą opisu, umieszczonego z tyłu okładki. Kochani, korzystając z okazji, mam dla Was radę: nie sugerujcie się tymi opisami. Mogą naprawdę wprowadzać w błąd. Zwłaszcza przy „Prawie Mojżesza”.
Gdyby ktoś mnie zapytał, o czym jest ta książka, odpowiedziałabym w ten sposób: to powieść o miłości, spełnionej i niespełnionej, o ludzkiej zawiści, o radzeniu sobie z tragedią, o popełnianiu błędów, o naprawianiu win. O przyjaźni.
W książce pojawiło się dużo metafizyki. Właściwie była ona jedną z najważniejszych spraw w fabule. Więcej: była jej fundamentem. Poruszające opisy duchów zmarłych i niezwykłych zdolności Mojżesza. Wszystko to naprawdę funduje mocne wrażenia – polecam książkę tym, którzy łakną adrenaliny.
Tutaj mogę odrobinę zaspoilerować, więc kto chce, niech przeczyta ten akapit, a kto nie chce, to nie. Nie lubię książek z wątkami szpitali psychiatrycznych. Tak mam i już. Dlatego ten wątek w „Prawie Mojżesza” ani trochę mi się nie spodobał. Rozumiem jednak, że był potrzebny. Autorka wszystko miała starannie zaplanowane, więc nic mi do tego 😉 . Szpital psychiatryczny był chyba taka metaforą niezrozumienia, które ludzie wykazują dla siebie nawzajem. Gdyby ktokolwiek zechciał pochylić się bardziej nad tą sprawą i nad zdolnościami Mojżesza, zapewne wszystko by pojął i nie popełnił takiej głupoty, jaką było wysłanie chłopaka na leczenie. Ale z każdego zła może wyniknąć też coś dobrego – Mojżesz zyskał przyjaciela.
Rozczarowało mnie zakończenie. Z jednej strony cieszyłam się, że stało się właśnie tak, a nie inaczej, ale z drugiej… Ten koniec wyglądał tak, jakby został napisany „na odczepnego”. Nie wiem, czy to było zamysłem autorki i prawdopodobnie nigdy się nie dowiem. Niemniej jednak… wolałabym, gdyby fabuła trzymała się „kupy” i nie sprawiała tego typu niespodzianek.
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Niektóre jej fragmenty mi się podobały, niektóre nie. Zawsze tak jest. Najlepiej chyba, żebyście sami ocenili, czy jest warta przeczytania. Ostrzegam tylko, że może wywrócić Wasz światopogląd do góry nogami, bowiem Amy Harmon dość zdecydowanie opowiada się za istnieniem świata pozaziemskiego. Przedstawia swoją wizję życia po śmierci. Nie wiem, czy taka wizja jest prawdziwa. Kiedyś się o tym przekonamy…
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu „EditioRed”.
Bardzo trafna recenzja!
Dziękuję za komplement 🙂 !
Dla mnie ta ksiazka wyróżnia sie na tle innych młodzieżowych. Wspominam ja z senstymentem
Na pewno nie jest to typowa książka młodzieżowa. Amy Harmon zasługuje na uznanie. Pozdrawiam! 😀