
Alek jest w liceum. Mieszka w małym mieście, chodzi do klasy artystycznej. Pozornie nie ma powodów do zmartwień. Ma matkę, ojca, pieniądze, duży dom.
Początkowo wydaje się, że Alek jest rozpieszczonym, niekulturalnym nastolatkiem, którego interesują tylko dziewczyny i dobra zabawa. Że chłopak nie ma sumienia i tylko krzywdzi swoją dziewczynę, Karinę, zadając się z Agatą, Izą i Ewą.
Jednak po pewnym czasie okazuje się, że to, jaki ktoś jest, nie bierze się z niczego. Bowiem matka Alka miała własne ambicje i realizowała je za pomocą dziecka. Kiedy chłopak miał dwa lata, uczyła go odczytywania godzin z zegarka. Kiedy miał siedem lat, był uczony co to jest sinus kąta, co to jest wspólna część zbiorów, a co ich różnica. Brała syna na korepetycje, których udzielała (była matematyczką) i tam, przy innych dzieciach, odpytywała go z tabliczki mnożenia.
Z kolei ojciec Alka nigdy nie miał dla niego czasu. Jak było napisane w książce: „w domu tylko spał i trzymał rzeczy”.
Chłopak wyrósł więc na człowieka, któremu brakowało miłości i wiary w siebie. Potwierdzenia swojej wartości szukał w oczach dziewczyn.
Najpierw Alek zaczął się spotykać z Kariną, miłą, uporządkowaną, z pomysłem na siebie. Jednak szukał czegoś więcej. Na jednej z licznych imprez, na których bywał, poznał Agatę. Piękną, wyrazistą, wzbudzającą zachwyt.
Alek powoli zaczyna się gubić we własnych zmyślonych historyjkach, które codziennie, obok wyznań miłosnych, serwuje Karinie.
Kiedy jeszcze poznaje Izę, z którą również „używa uroków życia”, przyznaje sam przed sobą, że ma dość pilnowania się na każdym kroku i strachu, żeby tylko któreś z jego kłamstw się nie wydało. Wyznaje wszystko Karinie, a potem… no cóż, przeczytajcie:-)