
Chyba każdy zna smak porażek, którymi kończą się próby spełniania postanowień, zwłaszcza noworocznych. Od jutra chodzę na siłownię, uczę się chińskiego, chodzę spać o dwudziestej pierwszej, stosuję zdrową dietę, czytam codziennie przez dwie godziny… I tak można wymieniać bez końca. Wszystkie te przypadki łączy jedno sformułowanie: „od jutra”. Bo dzisiaj należy nam się jeszcze troszkę swobody. Więc gdy ktoś postanawia, że zacznie zmiany już DZISIAJ… wydaje się, delikatnie mówiąc, dziwakiem.
Eleanor Flood nie powinna narzekać na swoje życie. Obiektywnie patrząc, ma wszystko, czego tylko potrzeba do szczęścia. Kochający, świetnie zarabiający mąż, inteligentny i zdrowy syn, kariera rysowniczki. A jednak kobiecie od dłuższego czasu coś nie gra… Ma wrażenie, że nie cieszy się tym, co posiada, że zachowuje się jak Jaś Fasola i walczy tylko o to, aby bez większych strat dotrwać do końca dnia. Trzeba wreszcie powiedzieć: „Dość!”. Eleanor postanawia, że dziś ubierze się elegancko. Skupi się na tym, co dzieje się tu i teraz. Będzie uważnie słuchać swoich rozmówców i patrzeć im w oczy. Zawiezie syna do szkoły i po zajęciach go odbierze, bez żadnych przeszkód po drodze. Będzie miła dla męża, zaproponuje mu seks. Nie będzie przeklinać, troszczyć się o pieniądze, jeść niezdrowych rzeczy. Będzie wesoła, uśmiechnięta, zacznie ćwiczyć pamięć. Pójdzie na lekcję poezji i jogi. Będzie najlepszą wersją siebie. Niestety, przykre niespodzianki zaczynają się tuż po rozpoczęciu lekcji poezji, kiedy to ze szkoły syna dzwonią, że rozbolał go brzuch i trzeba go koniecznie odebrać. Tymczasem mąż Eleanor zachowuje się podejrzanie – czyżby planował zdradę? A to jeszcze nie koniec wydarzeń, które zmuszą kobietę do zmiany planów.
Od razu, kiedy przeczytałam opis książki, domyśliłam się, że może to być coś dla mnie. Mieszanka Bridget Jones z komicznie przedstawionymi problemami egzystencjalnymi. Czy rzeczywiście tak było i czy się nie zawiodłam?
Perypetie Eleanor faktycznie są niesamowicie zabawne. Kilka razy zaczynałam się głośno śmiać, bo po prostu nie sposób było się powstrzymać. Całkowicie zgadzam się z opinią „New York Timesa”, który określił to dzieło mianem „skandalicznie zabawnego”. Elementy przygód Bridget Jones rzeczywiście odnalazłam i to utwierdziło mnie w przekonaniu, że przyjemnie spędzę czas w towarzystwie tej lektury.
Nie dziwię się, że HBO postanowiło nakręcić serial na podstawie tej powieści. Jeżeli tylko będę miała możliwość, na pewno go obejrzę. Zwłaszcza, że w roli głównej ma wystąpić Julia Roberts. Podejrzewam, że przekształcenie fabuły w scenariusz nie będzie bardzo trudne, a to dlatego, że autorka jest również scenarzystką. O ile jestem w stanie ocenić, przygotowała treść idealnie. Nic, tylko podzielić ją na kwestie i zatrudnić najlepszych aktorów.
Eleanor jest postacią niesamowicie barwną, momentami komiczną, ale także zmagającą się z trudną przeszłością. Doszłam do wniosku, że z tą bohaterką mogłaby się utożsamić każda kobieta, zwłaszcza matka. Przekonanie, że coś nam ucieka, że nie potrafimy cieszyć się chwilą i martwimy niepotrzebnie to coś, z czym musi zmagać się większość osób. W natłoku zajęć faktycznie łatwo jest zatracić siebie, a jeszcze łatwiej sens życia.
Polubiłam również Joego, męża głównej bohaterki oraz ich synka – Timby’ego. Joe, jako chirurg specjalizujący się w urazach ręki, prowadzący własną klinikę, do której przybywają nawet najlepsi sportowcy, trochę mi imponował. Sama zastanawiam się nad karierą medyczną, więc każdy „kontakt” z taką postacią dodatkowo mnie motywuje. Z kolei Timby to rezolutne dziecko, choć moim zdaniem trochę dziwaczny i niepotrzebny był wątek z makijażem.
Jedyne, co mi się w książce nie podobało, to wtrącenia związane z religią. Umieszczanie takich dywagacji (jeśli sięgniecie po tę lekturę, przekonacie się, jakie konkretnie były to dywagacje) na temat Biblii, Jezusa czy ogólnie chrześcijan było według mnie odrobinę nie na miejscu. Takimi bezmyślnymi komentarzami można naprawdę kogoś urazić.
Podsumowując, książka ma trochę wad, ale zalety zdecydowanie przeważają. Perypetie Eleanor z pewnością nieraz wywołają uśmiech na Waszych twarzach, dlatego jest to idealna lektura na urlop. Jeżeli macie ochotę trochę się pośmiać, ale również trochę pomyśleć (niektóre fragmenty fabuły naprawdę skłaniają do refleksji) polecam Wam „Dziś będzie inaczej”. Na pewno spędzicie z główną bohaterką przyjemny czas. I kto wie, może sami zostaniecie zainspirowani do zmian?
Tę recenzję znajdziecie także na portalu biblionetka.pl .